FINAŁY NBA - CZĘŚĆ 3
Dwa mecze, spiski na dużych wysokościach i po jednym zwycięstwie. Tegoroczne finały NBA wyglądają naprawdę dobrze, ponieważ Miami wyszło agresywnie i objęło wczesne prowadzenie, naprawdę pokazali, że nie są przeciętnym 8. rozstawieniem. Wcale nie. I to nie tylko Playoff Jimmy, to ich całe DNA.
Szczerze mówiąc, myślałem, że po meczu nr 1 Denver wygra 4-1. Denver wyglądało, jakby byli o wiele głębszym i większym zespołem. Ale Miami ma jedną rzecz, której nie można zignorować, mają całą drużynę pełną graczy, którzy byli już wielokrotnie pomijani, i są tutaj, aby udowodnić wszystkim, że się mylą. Włącznie ze mną.
Duncan Robinson. To jeden z tych, którzy są naprawdę gotowi na wyzwanie, w Game 1 trafił 1-6 za 3 punkty, a potem włączył się, gdy był potrzebny w ostatnim meczu, gdy trafił 4-5 za 10 punktów. Ok, to nie 41 punktów jak rzucił Jokic, ale te 10 punktów było kluczowe. Wszystkie 10. Butler i Adebayo mieli po 21, a Gabe Vincent skończył z 23.
Największą różnicą w porównaniu z meczem nr 1 było to, że Miami uczyniło z Jokicia strzelca i nawet jeśli zdobył on 41 punktów w serii, zmieniło to jej przebieg. Tak zwana obsada wspierająca Murraya, Gordona i Porter Jr nie mogła wejść w ten sam rytm i musieli wrócić do Jokica ułatwiającego innym, zamiast zdobywać 40 punktów.
I tak jak LeBron, Finały NBA zabiorą swój talent do South Beach na Game 3. I choć nie jestem największym fanem Tylera Herro, wolę mieć go na parkiecie niż przy linii bocznej. Nie tylko ze względu na jego decyzje modowe, ale chcę, aby pełne drużyny walczyły ze sobą, a przed serią mówiono, że zamierza wrócić na mecz 3, a to dałoby Miami jeszcze jedną broń. Ale z ostatniej aktualizacji wynika, że jest mało prawdopodobne, aby wystąpił dziś wieczorem.
Presja spoczywa na Denver, aby odzyskać przewagę własnego boiska. Myślę, że Miami wygra dzisiaj tylko dlatego, że chcę, aby to się skończyło 7.